W najnowszym filmie Tomasza Wasilewskiego burzliwy okres polskiej transformacji splata się z gwałtownymi namiętnościami w życiu czterech kobiet. Wybuchową mieszankę nieuświadomionych emocji i sekretnych uczuć równoważą lodowate, statyczne zdjęcia Olega Mutu.
„Zjednoczone stany miłości” to niecierpliwie oczekiwane przez wielu kinomanów najnowsze dzieło Tomasza Wasilewskiego, reżysera obsypanych deszczem nagród „W sypialni” oraz „Płynących wieżowców”. Również ten obraz spotkał się z dużym uznaniem krytyków, o czym dobitnie świadczy Srebrny Niedźwiedź za scenariusz, jakim „Zjednoczone stany miłości” zostały uhonorowane na tegorocznym Berlinale.
Akcja rozgrywa się w 1990 roku, a więc u progu transformacji ustrojowej, która nieodwołalnie przekształciła polską rzeczywistość. Zastanawiać może, dlaczego reżyser zdecydował się osadzić akcję filmu w tym konkretnym momencie polskiej historii. Być może chciał złożyć hołd epoce, która niby dawno przeminęła, a jednak jest ciągle żywa w sferze wspomnień wielu Polaków i w ten sposób wciąż wywiera wpływ na teraźniejszość. W „Zjednoczonych stanach miłości” najważniejsze są jednak relacje międzyludzkie oraz emocje z nich wypływające.
Fabuła oparta jest na historii czterech kobiet w różnym wieku, które pomimo pozornego szczęścia łączy poczucie mniej lub bardziej określonego emocjonalnego niezaspokojenia. W przypadku nieszczęśliwej w małżeństwie, młodej matki Agaty (Julia Kijowska) przejawia się ono w postaci miłości do księdza Adama (Tomasz Tyndyk), czyli uczucia z góry skazanego na niespełnienie. Kolejna bohaterka, dyrektorka szkoły Iza (Magdalena Cielecka) nawiązuje romans z miejscowym lekarzem (Andrzej Chyra), a zarazem ojcem jednej ze swoich uczennic. Jej siostra, lokalna miss piękności Marzena (Marta Nieradkiewicz), czując się osamotniona przez przebywającego na saksach męża, potajemnie snuje marzenia o innym, lepszym życiu. Z „Płynącymi wieżowcami” najnowsze dzieło reżysera łączy wątek miłości homoseksualnej, która tym razem manifestuje się w postaci sekretnego uczucia, jakie żywi do pięknej Marzeny jej sąsiadka, nauczycielka Renata (Dorota Kolak).
Dla widzów pamiętających poprzedni film reżysera zaskoczeniem nie będzie wszechobecna nagość, którą można rozpatrywać również na poziomie symbolicznym. Postacie ukazane w filmie odkrywają nie tylko swoje ciała, ale również – a może przede wszystkim – emocje. W filmie pada niewiele słów, co jednak wcale nie sprawia, że motywy postępowania bohaterów stają się niejasne i trudne do rozszyfrowania. Komunikacja między nimi przebiega bowiem w warstwie niewerbalnej.
Film Wasilewskiego może być także nostalgiczną podróżą w przeszłość, w szczególności dla widzów, którzy pamiętają klimat wczesnych lat dziewięćdziesiątych. Na tę jedyną w swoim rodzaju atmosferę składa się przaśny wystrój ciasnych mieszkań w blokach z wielkiej płyty, a także charakterystyczne dla ówczesnej mody stroje noszone przez bohaterów. W warstwie wizualnej na uwagę zasługują również chropowate, chłodne zdjęcia rumuńskiego operatora Olega Mutu, który pracował również przy głośnym, nagrodzonym Złotą Palmą w Cannes filmie Cristiana Mungiu „4 miesiące, 3 tygodnie i 2 dni”.
Próg nowej epoki to okres szczególny, czas zawieszenia pomiędzy starym, które ciągle nie do końca przeminęło i nowym, które jeszcze nie nadeszło. Także wszystkie cztery bohaterki filmu zdają się zawieszone w swego rodzaju momencie przejścia, gdyż zdają już sobie sprawę, że chciałyby zmienić coś w swoim życiu, ale nie wiedzą jeszcze jak – i czy w ogóle – uda im się przełamać impas.
Pokaz „Zjednoczonych stanów miłości” o 17:00 w Kinie Lubelskim.
Katarzyna Skulimowska, Głos Dwubrzeża
« Bezpłatny seans filmu „Szczególny dzień” Ettore Scoli Film może więcej – Andrzej Pisula »
ZNAJDŹ NAS