O wielkich ambicjach i konieczności wspierania Dwóch Brzegów z Marszałkiem województwa lubelskiego, Sławomirem Sosnowskim, rozmawia Filip Skowronek.
Filip Skowronek: Podczas konferencji otwierającej festiwal powiedział pan, że filmy mają moc uleczenia duszy. Czy takiego kina spodziewa się pan po Dwóch Brzegach?
Sławomir Sosnowski: Każdy ma swoje duchowe i emocjonalne potrzeby. Podobnie każdy – w tym nasi goście – ma różne upodobania dotyczące kinematografii. Myślę, że kino faktycznie może uleczyć – nawet jeżeli nie jest to najszczęśliwszy termin. Może słowo „wzbogacić” odda lepiej, co miałem na myśli. Niezależnie jednak od oczekiwań wobec kina, każdy podczas Dwóch Brzegów je zaspokoi. Wszyscy widzowie znajdą tu coś dla siebie.
Na jakie filmy czeka pan szczególnie w tym roku?
Szczerze zazdroszczę ludziom, którzy odwiedzają nas podczas Dwóch Brzegów. Sam, ze względu na charakter mojej pracy i pełnione obowiązki, nie mam tyle czasu, ile chciałbym spędzić na festiwalu. Gdyby Dwa Brzegi odbywały się w innym terminie, może by się udało. Latem zajęć jest zbyt dużo, by coś dla siebie wybrać.
Zajmijmy się więc rolą gospodarza. Dużo mówiło się o problemach przy organizacji jubileuszowej, 10. edycji imprezy. Przeszło panu przez myśl, że w tym roku festiwal się nie odbędzie?
Nigdy tak nie pomyślałem. Gdybym sobie na to pozwolił, nie powinienem być marszałkiem. Przy naszym budżecie, nawet jeżeli jest w tym roku skromniejszy, na tak ważne przedsięwzięcie muszą się znaleźć pieniądze. Źle by o nas świadczyło, gdybyśmy nie wsparli Dwóch Brzegów. Odmowa nie wchodziła w grę. Co innego, gdybyśmy mieli udźwignąć cały koszt. Dlatego przede wszystkim chylę czoła, gratuluję i dziękuję sponsorom i patronom, którzy włożyli tyle wysiłku w to przedsięwzięcie. Jest ono niezwykle wartościowe, także z perspektywy promocji lokalnej gospodarki. W przyszłości powinniśmy kontynuować i rozszerzać naszą współpracę.
Skoro o przyszłości mowa: wspomniał pan też o „lubelskim Cannes”.
Jeżeli chodzi o skalę i liczbę gości, to już pobiliśmy Cannes. Może jest to porównanie, które pozornie kłóci się ze zdrowym rozsądkiem. Jednak nie planując rzeczy wielkich, nie osiągniemy tych małych. Dlatego zawsze trzeba myśleć na dużą skalę. Czerpać ze sprawdzonych wzorców. Mamy w Kazimierzu osoby, które są tak zaangażowane w trwanie tego festiwalu, że nie pozostaje nam nic innego jak wspierać ich dążenia do rozwijania Dwóch Brzegów.
Efekt tej pracy widać. Pomimo nieoczywistej lokalizacji festiwal cieszy się rosnącą popularnością. Co stanowi o jego wyjątkowości?
Ważne jest oczywiście miejsce. Być może dojazd nie należy do łatwych, a jednak dla rzeszy widzów nie jest to żadna przeszkoda. Wyjątkowość wynika też ze wspomnianego czynnika ludzkiego. Pani Grażyna Torbicka jest najodpowiedniejszą osobą do prowadzenia takiej imprezy. Ma naturalny dar przyciągania ludzi. Prezes Stowarzyszenia Dwa Brzegi, pan Jerzy Zieliński, jest oddany całym sobą temu przedsięwzięciu. Do tego wielu innych, począwszy od konstruktorów. Bez nich nie byłoby namiotów powstających specjalnie na potrzeby festiwalu. Nawet handlarze, którzy tu się wystawiają, stanowią o kolorycie Dwóch Brzegów. Im wszystkim należą się słowa podziękowania. Nie ma lepszego miejsca, by zorganizować takie wydarzenie.
W tym roku organizatorzy wychodzą też poza tradycyjne lokalizacje.
Zasugerowaliśmy pokazanie jednego filmu publiczności lubelskiej, już na zakończenie festiwalu. Seans odbędzie się w Lubelskim Centrum Konferencyjnym, kojarzonej z nowoczesnością wizytówce miasta. Wybudowaliśmy też Centrum Spotkań Kultur, więc potencjał na wzbogacenie oferty jest ogromny. Pracujemy nad tym, żeby Dwa Brzegi miały przed sobą lata świetności.
Pozostaje mi jedynie życzyć lubelskiego Cannes i podziękować za rozmowę.
(śmiech) Serdecznie dziękuję i do zobaczenia za rok.
Rozmawiał: Filip Skowronek, Głos Dwubrzeża
« Nie mam mistrzów – Bogusław Linda Nie do zagrania – Paweł Łoziński »
ZNAJDŹ NAS