AKTUALNOŚCI

AKTUALNOŚCI

Jesienna impresja – Andrew Steggall

O zmianach, jesiennej aurze i częściowym rozstaniu z własną tożsamością z Andrew Steggallem, reżyserem „Pożegnania”, rozmawia Patrycja Mucha.

Patrycja Mucha: Głównym bohaterem „Pożegnania” jest dojrzewający chłopak, który odkrywa własną seksualność. Na czym polega atrakcyjność postaci, które zamieniają się z chłopca w mężczyznę?

Andrew Steggall: Chciałem poniekąd opowiedzieć swoją historię i myślę, że nie zrealizuję już więcej filmów o tym szczególnym okresie życia. Pragnąłem zbadać własne dzieciństwo i dojrzewanie, bo to jeden z kluczowych momentów egzystencji. Emocje są wtedy niezwykle intensywne, a zmiany wewnętrzne mocno odczuwalne. Byłem ponadto zainteresowany porównaniem matki, która również musi zmagać się ze zmianami i jej nastoletniego syna. Film jest przede wszystkim historią miłosną Elliota i Beatrice, matki i syna. Oboje uczą się czegoś ważnego: ona tego, jak zostać lepszym dorosłym, Elliot tego, jak w ogóle w dorosłość wejść.

To również film o momentach przejścia, które mają wyjątkową aurę.

Można zrobić film o przebudzeniu wiosny i zapewne będzie to zarazem opowieść o początkach, zaczynaniu od nowa. Ze względu na swoją wrażliwość wolałem zrealizować Pożegnanie jesienią i snuć opowieść o końcu dzieciństwa, a także o rozpadzie małżeństwa i rodziny.

Rodzina to kolejny, bardzo ważny temat filmu. Połączenie dojrzewania i problemów familijnych nasuwa skojarzenia z twórczością Xaviera Dolana. Inspirowałeś się nią przy tworzeniu „Pożegnania”?

Uwielbiam Zabiłem moją matkę – to film bardzo agresywny i ekspresyjny, postaci nie mają problemu z wyrażaniem swoich uczuć. Z kolei bohaterowie Pożegnania nie są w tym najlepsi. W pewnym sensie mój film jest więc przeciwieństwem filmu Dolana. Jednak idea symbolicznego zabicia własnej matki jest bardzo interesująca – czasem trzeba zabić rodzica, innym razem nasze wewnętrzne dziecko. Trzeba umrzeć, by ponownie się narodzić.

Co lub kogo żegnają bohaterowie?

Elliot żegna swoje dzieciństwo, Beatrice żegna się z rolą matki, oboje żegnają się z rodziną, domem i tym, co on reprezentuje – marzeniem o wspólnym, szczęśliwym życiu. Myślę, że polski tytuł jest interesujący, bo jest dużo bardziej emocjonalny. Rozważaliśmy, czy nazwać film Reservoir, bo właśnie nad wodą chłopcy spędzają czas i bardzie wiele się tam dzieje. Jedną z moich ulubionych scen jest zresztą ta, w której bohaterowie pochylają się nad akwenem – czuć wtedy siłę drzemiącą w wodzie, która symbolizuje tutaj seksualność  i niebezpieczeństwo.

W „Variety” możemy przeczytać, że kładziesz nacisk “na niuanse zamiast jednoznacznych deklaracji”. Zgadzasz się z tym?

Myślę, że to, co jeden człowiek nazwie „niuansem”, inny może nazwać „nudą”. Mam swój styl, wolę powolne i sugestywne prowadzenie narracji. W ten sposób poetyka odpowiada historii, ponieważ bohaterowie nie okazują emocji. Pożegnanie jest jak impresjonistyczny obraz: kolory, ściany, kształt łóżka, wzór na narzucie, talerze i szklanki – to wszystko jest niezwykle ekspresyjne. Jak w „Rusałce”, operze Dvořáka, w której nimfa wodna chce zostać kobietą i śpiewa o tym księżycowi. Chce mieć ciało, pragnie dotknąć drugiej osoby. W moim filmie wszystko jest przedstawieniem tego pragnienia nawiązania kontaktu.

Od pomysłu do realizacji minęło pięć lat. Trudno jest debiutantowi zebrać pieniądze w Anglii?

Oczywiście, jak wszędzie. Siedemdziesiąt procent debiutantów jest w stanie zrealizować tylko jeden film, dlatego teraz wyzwaniem dla mnie jest zrobienie drugiego pełnego metrażu – mam nadzieję, że szybciej. Trzeba dokonać dobrego wyboru, bo przy pierwszym filmie ludzie są dość wyrozumiali, ale przy drugim oczekują, że będzie lepszy niż poprzedni.

Z drugiej strony od debiutanta wymaga się jednak świeżości, nowego spojrzenia.

Rzeczywiście, to może być problem podczas seansu „Pożegnania”, bo nie nakręciłem innowacyjnego filmu. Być może dlatego nie zdecydowaliśmy się pokazać go na wielkich festiwalach. Jego wartością są jednak aktorzy, dialogi, wyrazista estetyka oraz coś, co nazwałbym tonacją lub atmosferą. Wydaje mi się, że Pożegnanie nie wygląda jak film debiutanta. Nie jestem zresztą bardzo młodym filmowcem – mam 37 lat, pracowałem w operze i teatrze, co pomogło mi przy realizacji filmu. Mam nadzieję, że to widać.

Rozmawiała: Patrycja Mucha, Głos Dwubrzeża

« »
© Festiwal Filmu i Sztuki Dwa Brzegi Kazimierz Dolny Janowiec nad Wisłą
Projekt i realizacja: Tomasz Żewłakow